czwartek, 10 listopada 2011

Znowu o wampirach

Wiem, że nie powinno się naśmiewać z ludzi, ale jak widzę takie reakcje nt. takich tworów ja Twilight, to myśle, że powinnam przestać lubić wampiry :)
http://www.youtube.com/watch?v=aXWiWqtA1TE

niedziela, 6 listopada 2011

Jestem chrześcinjanką

jestem katoliczką. Chodzę do kościoła. Ale nie dlatego, ze muszę. Dlatego, że chodzę do takiego kościoła i na taką mszę, na której czuję się dobrze. Na której nikt mnie nie łaja, tylko traktuje mnie jak inteligentnego odbiorcę i lekko kłuje sumienie i inteligencję, zmuszając do własnych przemyśleń. Bywam tam już od kilkunastu lat. Msza odbywa się w bardzo nieatrakcyjnej kościelnie godzinie - 19.30, kiedy można oglądnąć dziennik - czy co tam dają, wyjść ze znajomymi itp. A jednak ludzi jest pełno. Kiedyś chodzili głównie studenci, a zespół składał się z kilku osób - w tym jeden z obecnych doktorów na moim wydziale. Przygaszone światła i dźwięki skrzypiec powodowały, że czułam się jak pierwsi chrześcijanie w katakumbach. Wtedy był jeszcze Ojciec Mirek - człowiek, który na zawsze pozostanie ogromnym przyjacielem mojej rodziny. Potem był Ojciec Damian - młody i energiczny. Mówił wprost i dosadnie. A potem msza zaczęła się zmieniać - zespół się rozrósł, repertuar zmieniła i ludzie się zmienili. Dziś na mszy widać przekrój przez całe społeczeństwo. Widać, że aby być katolikiem nie trzeba mieć mundurka, beretu czy spódnicy za kolana. Chodzą punki, babcie, dziewczyna z zielonymi włosami i rodziny z dzieciakami. Chodzą gimnazjaliści i studenci. Zespół ma klawisze, gitarę zwykłą, elektryczną, basową, bębny itd... no i fantastycznie śpiewających młodych ludzi. Teraz idą już prawie w kierunku gospel. Próbują, nie boją się eksperymentować. Księża żartują. Wychodzą do ludzi. I to się dzieje w Polsce? Polsce Radia Maryja, skrajnej prawicy i nienawidzących katolików? Dzięki Ci Panie, za takie oznaki Twojej miłości na tej ziemi....

Będę bezczelna,

ale czasem trzeba. Dziś co prawda niedziela ale takie sytuacje zdarzają mi się całkiem często. Otóż czasem jestem wystrojona, czasem nie. Chodzę w różne miejsca. Dziś przytrafiło mi się, iż musiałam kupić 4 przedmioty w supermarkecie, ale ponieważ potem miała iść coś sprzątać to ubrałam się na sportowo. Buty trekkingowe, bluza bawełniana, sweter wełniany i gore-tex. Nie znoszę chodzić do centrów w weekend. Jak ładnie określa to mój mąż, wtedy spływa tam połowa okolicznych wsi i lansuje się z braku innych miejsc do lansowania. I idą takie wypindrzone lasencje i patrzą na mnie tak jakoś jakby chciały mnie z błotem zmieszać, bo ja wystrojona nie jestem, tylko dla niej wyglądam jak śmieciarz (nie obrażając śmieciarzy). A ja tylko staję i myślę wtedy: "co za szczęście, że moje buty są warte więcej niż cały twój strój, lasencja..., bo mogłabym się prawie od tego patrzenia poczuć jak śmieciarz..."

wtorek, 1 listopada 2011

Video

Kiedyś zajmowałam się edycją video. Dość długo i intensywnie. Do dziś gdzieś w zasobach sieci można znaleźć moje filmiki. Potem była (i jest nadal) w moim życiu fotografia. Ale ostatnio, kiedy jeżdżę autem wzdłuż pięknych alejek kolorowych jesiennych drzew zapragnęłam znów wrócić do obrazu ruchomego. Zrobić nietypowy film drogi. Może kiedyś...

Dziś

Święto Wszystkich Świętych. Jedno z piękniejszych.

wtorek, 25 października 2011

Nie wiem...

...kto wymyśla dla Splunka hasełka go promujące, ale ja je uwielbiam. Aplikacja kosztuje bardzo dużo, ale jest rewelacyjna. Co prawda jak narazie wykorzystujemy u nas jakieś 0,5% jej możliwości, ale wkrótce się to zmieni. No ale do hasełek... jedno, z konsoli cmd, pamiętam do dziś: "Be an IT-hero: go home early", a dziś na ich stronce odkryłam nowe: "See the light before your tunnel" :) to chyba będzie moje motto...

niedziela, 23 października 2011

Spełnianie marzeń

Dziś pomogłam sobie w spełnieniu małego marzenia, które pojawiło mi się w ostatnim czasie. Jak już pisałam, zaczęłam zauważać i doceniać piękne momenty. W tych chwilach okazywało się, że mam ogromną ochotę zrobić 'im' zdjęcie. Niestety nie zawsze mam ze sobą aparat. Postanowiłam więc to zmienić i mieć go ze sobą zawsze. No cóż, mamy kilka body NIKON'owskich w domu, więc wezmę to najstarsze, którego najmniej żal i pierwszy obiektyw (choć jego akurat żal) i będę wozić w aucie. Nawet nie przejęłabym się tak chłodem i tym, że coś tam może zaparować albo co, ale stwierdziłam, że parkuję w różnych miejscach i nie chciałabym, aby mi aparacik ukradli no i że przydałoby się mieć go cały CAŁYczas ze sobą, bo nie tylko jak jadę autem takie momenty do uwiecznienia się zdarzają. Ale, że d70s z obiektywem nie jest mały (nawet, jeżeli jest malutki w porównaniu do innych naszych body) to potrzebna mi była GIGAntyczna torba do noszenia wszystkich moich rupieci i pokrowca z aparatem. Szukałam cały tydzień i nie było niczego w rozsądnej cenie, aż tu dziś znalazłam taką brązową torbę jak siatkę na komunistyczne zakupy i wszystko się mieści. JEEJ! Także od jutra zaczynam spełniać moje marzenie!

Magnolia 2

Oto kolejne etapy mojego rozmnażania magnolii z nasion. Nasionka zebraliśmy z 2 drzew, o których wcześniej wspomniałam. Z małego zebraliśmy około 30 nasionek, a z dużego 40, bo nie chciało się nam wchodzić na drabinę, żeby zebrać więcej z wyższych gałęzi.
Oto, jak wyglądają zebrane nasionka:


Nasionka w grupach umieściłam w kubeczkach po jogurtach w letniej wodzie.
Tak wyglądają po 24 godzinach w wodzie:


Kolory jesieni

W moim domu.

sobota, 22 października 2011

Music

http://www.youtube.com/watch?v=Bp-18IE1PGw

Magnolia

Kilka lat temu, miesiąc po tym jak poznałam mojego przyszłego męża, otrzymałam od niego dużą magnolię krzaczastą do zasadzenia w ogrodzie. Zakupił mi ją na wystawie ogrodniczej. Bardzo o nią dbałam i jest piękna. Przy domu, który kupiliśmy także rośnie cudna, chyba 10-letnia, może starsza, magnolia. Ma inny kolor i kształt kwiatów, ale jakoś te magnolie nam towarzyszą i mamy do nich oboje duży sentyment. Kiedy więc na 'naszej' pierwszej, młodziutkiej w tym roku pojawiły się owoce, postanowiłam, że nauczę się rozmnażać magnolię z nasionek. Pierwsza faza to oczekiwanie, aż owoce staną się na jesień czerwone a następnie zaczną pękać i ukażą piękne, delikatne nasionka w pomarańczowej otoczce. I już się to stało, więc zaprezentuję zdjęcia:) Przykro mi, ale mój obiektyw makro ma kiepskie światło, więc nie mogę sobie pozwolić na dużą głębię ostrości.


piątek, 21 października 2011

Music

http://www.youtube.com/watch?v=TLoaxozKs5o

Efekt...

nie wiem czego... może to te nowe leki, które dostałam, a może to efekt weroniki z 'weronika postanawia umrzeć', ale ostatnie 2 tygodnie przyniosły mi wiele pięknych chwil w bardzo zwyczajnych momentach i pozwoliły zauważyć, że doceniam małe, zachwycające rzeczy, które mnie otaczają, jak kontrast liści i trawy w parku  czerwień zachodzącego słońca odbijającą się od ekranów dźwiękowych przy A4, chmury, mgłę podnoszącą się w wielkim mieście, sarny na polu itd...

I jeszcze o temperaturze...

wampirów oczywiście.
Jestem purystką i realistką. Jako trupy są jak inne przedmioty. Nie mają ani niższej ani wyższej temperatury tylko dokładnie taką, jak otoczenie, co zdaje się potwierdzać cytat z kultowego serialu o Buffy:
"Buffy and Spike have some kind of history: you can feel the heat between them. Although, technically, as a vampire, he's room temperature. "
No i przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać i nie wkleić kilku komentarzy przedstawiających fikcyjne  rozmowy nowoczesnych wampirów z różnych produkcji autorstwa różnych osób:

"edward: it's so hard being an emo vampire!

spike: bloody hell would you shut the fuck up already??

edward: bella, i love you!

*spike tears off edwards head*

drusilla: do it again!! do it again!!"

albo

"Edward: I'm sorry guys*tears up*It's just so hard...keeping my hair this...slick

Angel: Is this seriously what our kind has turned into?

Spike: Nightmare to Joan fucking Rivers in a hundred years.Where does the bloody time go?

Eric Northman: Times are better now.A thousand years ago I didn't get willing stupid little girls

Blade: I really wanna skin this muthafucka and have a diamond carpet that shines twelve hours a day

Louis n' Lestat: *nod*"

Znowu wampiry

Ostatnio ktoś poruszył ze mną temat wampirów, filmów i seriali a także soundtracków. Nakierowana zostałam na jeden pierwszych fajniejszych filmów o wampirach, jakie oglądałam w młodości czyli Blade'a. No nie ukrywajmy, było na co popatrzeć - Wesley Snipes - w swej największej chwale. No i co, że było to trochę kiczowate. Jak na koniec lat 90' i tak super. Byłam nastolatą, I didn't care:) Ale cała rozmowa spowodowała, że przypomniałam sobie sountrack z filmu i fakt, że przez długi czas niedawno miałam przeciez na moim iPhonie ten utwór jako dzwonek: http://www.youtube.com/watch?v=cNOP2t9FObw
Ach, no i jeszcze fajny komentarz do tej muzy z tuba (oczywiście nawiązujący do całej popkultury wytworzonej wokół wampirów): "There needs to be a crossover series with Blade and Twilight where Blade kills all the vampires (Except himself of course)"
Jeżeli zrobią taki film/serial, to na pewno zobaczę! Szczególnie, jeżeli Blade jeździłby tym samym 1968 Dodgem Chargerem.

Dlaczego

wszyscy artyści muszą śpiewać o miłości? Rozumiem, że to sens życia, zmienia nas, jednoczy itd., ale kiedy zauważycie, że ten temat jest już tak wyeksploatowany, ze została z jajka sama wydmuszka?

To dobrze,

że umiem już z Tobą rozmawiać normalnie

niedziela, 16 października 2011

Paranoid techno

http://www.youtube.com/watch?v=HBmwcuLa1as

Miodek

Czytałam sobie stronę lawendowej pasieki i tak sobie pomyślałam o moim ulubionym miodku :) Nigdy jakoś nie przepadałam za miodem. Może dlatego, że jakoś u mnie w domu nie było okazji, żeby go jeść w dużych ilościach. Dostawaliśmy od znajomych wielkie słoje ekologicznych miodów, które krystalizowały się przez lata na półkach. Wtedy lubiłam chyba tylko miód gryczany - a to dlatego, że dzięki wschodnim tradycjom w rodzinie mojego ojca, smarowaliśmy nim zawsze opłatek na Boże Narodzenie. Ten smak uwielbiałam. Więcej miodu zaczęliśmy zużywać gdy moim życiu pojawił się mój przyszły mąż. On słodził miodem robioną zimą przez moją mamę herbatę z suszonych owoców i zieloną z imbirem. On właściwie wszystko słodzi miodem. Ja wole niczego nie słodzić:) Ale dzięki niemu zainteresowałam się miodkiem i któregoś razu zakupiłam miód ze spadzi iglastej - o bardzo charakterystycznym ostrym i lekko gorzkawym posmaku. Obecnie to mój jedyny i ulubiony - i nawet mój mąż nie ma pozwolenia żeby go podjadać (w końcu on je każdy i każdy tak samo lubi i nie umie docenić, że mnie smakuje tylko ten:) )

wtorek, 11 października 2011

skręt w lewo

Ostatnio mało uśmiecham się szczerze. Nie żebym uśmiechała się nieszczerze, ale nie jest to taki zwykły śmiech radości. Ostatnio jestem cyniczna i taki jest też mój śmiech i uśmiech. Czasem podkreślam, że nie wiem czemu, bo to przecież typowe dla kobiety, ale nie kieruję się w życiu sercem czy emocjami, lecz zawsze u mnie wygrywa umysł. Czy dlatego, kiedy mam zły humor, no może nawet doła i przy skręcie w lewo emocje podpowiadają: "a może nie popatrzeć w prawo, czy coś jedzie?" - ja jednak zawsze patrzę? A może to czysty egoizm?

poniedziałek, 10 października 2011

„(...)na zgliszczach najpiękniejszy wyrasta owoc.”

Siewca wiatru - fajna pozycja, do której się wraca, z nutką nadziei :)

Najprostsza sałatka świata

Dobra, smaczna, extremalnie prosta:
1 puszka krojonego ananasa w zalewie
1 puszka kukurydzy
pół szklanki rodzynek
seler naciowy (mniej/więcej połowa)
ewentualnie pół szklanki słonecznika lub 2 kwaśne jabłka
majonez

rodzynki w szklance zalać wrzątkiem żeby się rozpulchniły, do miski wsypać ananas, kukurydzę też, dodać rodzynki, pokrojony seler, słonecznik lub pokrojone jabłko i do wszystkiego majonez w wybranej wg smaku ilości - koniec - 10minut i gotowe :)

Film, który trzeba zobaczyć

http://www.filmweb.pl/film/Truposz-1995-712

niedziela, 9 października 2011

Zostałam opisana...

na innym blogu, przez pewną Panią :) to było miłe..., dziękuję alexowi

Kawałki, które mnie ukształtowały, part 3

Taki tam  linko-post z utworami muzycznymi, które w znaczący sposób wpłynęły na mnie, moje życie i postrzeganie świata. Dlaczego part 3? Bo postanowiłam podzielić całość na 3 części i zaczynam od trzeciej czyli historii najnowszej :) Nie będą poukładane chronologicznie ani nic w tym stylu tylko w kolejności, w której będą mi przychodzić na myśl. Zaczynamy:
http://www.youtube.com/watch?v=PTFwQP86BRs&ob=av3e
http://www.youtube.com/watch?v=kIBeYoP9Wi0
http://www.youtube.com/watch?v=VATb8PwzbDk
http://www.youtube.com/watch?v=Lm38Ojh61lY
http://www.youtube.com/watch?v=s57FtD2HKLw
http://www.youtube.com/watch?v=-uc9r1uf5ms
no i większość Tool'a
http://www.youtube.com/watch?v=CSJXle3LP_Q&ob=av2e
http://www.youtube.com/watch?v=BvsMPOfblfg
http://www.youtube.com/watch?v=uY3LAFJbKyY
http://www.youtube.com/watch?v=DfYwr-MWa0A
http://www.youtube.com/watch?v=NwudqTCkBis
http://www.youtube.com/watch?v=6SQCbMONdLA
http://www.youtube.com/watch?v=oSnUPy3j_V4&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=5Y6oACjXnjw&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=FEPFH-gz3wE
i więcej Davis'a, Coltrane'a (choć jest dla mnie trudny) i Ray'a Charles'a
http://www.youtube.com/watch?v=zKdxd718WXg
i dużo więcej Queen'a
http://www.youtube.com/watch?v=qEx739dYw40 (szczególnie między 2:22 a 3:40 - to jak muzyczny obraz kobiecej rozpaczy)
i jeszcze Miles Davis All Blues Theme z tym super plumkaniem...

może na dziś starczy?

czwartek, 6 października 2011

i jeszcze Możdżer, który do tego utworu ćwiczył na siłce :P

http://www.youtube.com/watch?v=8BP_WfGYDCY

I jeszcze muzyczka, haha

http://www.youtube.com/watch?v=LnET4RKXx5k&ob=av2e&noredirect=1

I będzie przerwa

Jestem chora - coś mi wyrosło i nie chce zniknąć. Może to ja zniknę wobec tego? Do napisania

Była przerwa

Ale się skończyła. Chyba ten post będzie dość abstrakcyjny. Już dawno nie miałam takiego potoku myśli w głowie w jednym momencie by potem nastała w nim zupełna pustka. Nie wiem co to znaczy. Na pewno wiem, że moje życie można teraz porównać to tej starej gierki z rosyjskim wilkiem ("Ну, погоди!"), gdzie lecą jajka z dwóch półek po dwóch stronach ekranu. Najpierw w gierce chodzi o to, aby zebrać jak najwięcej, ale wraz ze wzrostem tempa chodzi już tylko o to, by jak najmniej jajek się rozbiło. To tak jak u mnie w życiu. Już nie ma mowy aby dobrze wszystko zrobić czy załatwić tylko aby jak najmniej zawalić. Tragedia i komedia w kilku aktach.

środa, 21 września 2011

Cycat :) tzn cytat

Moja bardzo fajna koleżanka powiedziała kiedyś 'cycaty' zamiast cytaty. To było zabawne, długo się z tego śmialiśmy. Ale do rzeczy. Miał być cytat. Jedna z najlepszych wypowiedzi w ostatnim czasie, jakie słyszałam. Na szkoleniu w stolicy.
"Jezus był mistrzem komunikacji i perswazji, przyszedł z czymś zupełnie nowym, ale żeby wszyscy go zaakceptowali powiedział: "Ja nic nie zmieniam w waszej wierze, to jest tylko update!"" - rewelacyjne połączenie wiary, etyki, komunikacji i informatyki w jednej wypowiedzi.

piątek, 16 września 2011

Zakupiłam

Mam różne manie. Poza prześladowczą, choć... kto wie? Miałam manię na sweterki, chyba minęła mi już ta na obuwie, no i chyba powróciłam do manii na zapachy. Przed każdym sezonem jesienno-zimowym wybieram jeden lub dwa zapachy z kategorii "cięższych", aby zakupić i je stosować. W ogóle jakoś bardziej lubię okres chłodniejszy, kiedy stosowanie zapachów ciężkich i ciągnących się jest usprawiedliwione. A to dlatego, że kompozycje lekkie i letnie są dla mnie jakieś małowymiarowe. Za to zapachy zimowe.... mmmm. szczególnie zapachy Diora. Byłam im wierna przez kilka dobrych lat. Spowodowane to było wzorcem mojej Matki, która posiadała chyba najcięższe perfumy Diora - Poison w wersji z lat 80. To była moja pierwsza miłość. Zapach piękny, głęboki, dymny, może troszkę duszący, ciągnący się za kobietą długim ogonem. Dla mnie to najlepszy zapach dla kobiety-wampa pożerającej męskie serca w całości. Ale wróćmy na tor myślowy... Kochałam i miałam wiele zapachów Diora, wiele trucizn, jadore, addicta itd. Niestety nigdy nie zakochałam się w Chanel... kilka razy próbowałam, nie dałam jej szansy... Za to polubiłam Burberry. Za taka "domowość". Ich zimowe zapachy kojarzą mi się z zapachami z kuchni w zimie, gdzie piecze się ciasta... ostatecznie, dzięki mojemu mężowi, oczy skierowałam ku najbardziej kontrowersyjnej kompozycji jaka znam... Angel. Thierry Mugler robi piękne i dziwne rzeczy. Klasyczny Angel mnie odrzuca, ale wszystkie jego wariacje kwiatowe już bardzo lubię. Osobiście pachnę piwonią. No i nareszcie zmierzamy do końca... Kocham niewiele zapachów. Kilka mi się podoba, ale ich nie używam z tego prostego powodu, że nie znoszę pachnieć, jak połowa ulicy... dotyczy to np Euphorii. W ten sposób dochodzimy do prostego wniosku, że muszę kupować drogie lub mało znane piękne zapachy. No i na końcu mogę powiedzieć co zakupiłam - Alien Thirrego Muglera. Pozdro!

czwartek, 8 września 2011

Obiecałam

Obiecałam, że opowiem o takim gościu, co się do mnie przyczepił po jednej z wizyt u fryzjera. Ciekawa historia, bo mogłam dokonać pewnej obserwacji zachowań społecznych oraz analizy własnych. Otóż wyglądałam tego dnia całkiem nieźle (w kwestii ubrania, co zresztą potwierdził kolega, którego tego dnia spotkałam). Ważnym faktem jest to, że fryzjer, do którego chodzę, ma swoją siedzibę w dużym centrum handlowym. Z jednej strony świadczy  to o tym, gdzie dziś najlepiej ulokować salon żeby zarobić, z drugiej potwierdza moją teorię o ultra-praktyczności mojej kobiecej natury - łączę przyjemne z pożytecznym bez straty czasu. Ale nie o tym miało być, choć fakt, że wszystko działo się w centrum handlowym będzie miał znaczenie. No więc idę - już nieźle wyglądając - do fryzjera. Fryzura jest udana, więc po wyjściu wyglądam, o ile to możliwe :), jeszcze lepiej. Udaję się na piętro w kierunku sklepu z bielizną. Przechodząc korytarzem zauważam, że facet, który właśnie mnie minął (wysoki, zwarta budowa, nordycka uroda, dobrze ubrany, twarz skażona inteligencją) zwrócił na mnie uwagę i aż się obrócił by dłużej na mnie sobie popatrzeć. Zrobiło mi się miło, bo chyba powinno. Szczególnie, że jestem już jakiś czas mężatką, więc fakt, iż jeszcze komuś mogę się podobać, cieszy :). Ale skupiona na celu, jak zawsze, wchodzę do sklepu, długo wybieram i wychodzę z zakupami ze sklepu. Patrzę, a gość, który przecież przed chwilą szedł w zupełnie innym kierunku stoi przed sklepem, patrzy prosto na mnie, wychodzącą i podchodzi do mnie zadając pytanie: "czy mógłbym cię poznać?". Wtedy bierze górę moja informatyczna, alienująca się natura oraz ślubowana uczciwość małżeńska i odpowiadam z uśmiechem pokazując dłoń z obrączką: "przepraszam, ale jestem mężatką:)". Na to on (przygotowany): "a jako przyjaciółkę?".(Taaaa, już to widzę :P) No to ja: "miło mi, ale nie lubię tworzyć dwuznacznych sytuacji:), ale dziękuję za propozycję" ... i odchodzę. Dziwne uczucie, miły gość, w sumie ta rozmowa to taki z jego strony komplement-nie-wprost, ale mimo wszystko, może wariat? zboczeniec? złodziej? ale łechce.... łechce próżność... no, ale odchodzę twardo. Po chwili ciekawość i instynkt detektywa wygrywają, zaczynam szukać gościa w tłumie... może się załamał... poszedł sobie... szukam, szukam, 5 minut, 10minut.. O! Jest! schowałam się na piętrze za kwiatkiem, a on na dole stoi... i co robi? Hahaha! Wyszukuje w tłumie ładną laskę... laska wchodzi do sklepu reklamowanego przez Małgosię Sochę... 5 minut, 7 minut... a on czeka pod sklepem... laska wychodzi..., a on już przystępuje do niej i zaczyna nawijać. Dziewczyna się broni, odchodzi, ale najwidoczniej za słabo, bo on idzie nadal tuż obok niej i coś nawija... Może się polubią? Może będzie jego PRZYJACIÓŁKĄ?
Czy tylko mi się wydaje, że to kiepski pomysł na podryw? W sumie gość stawia na kontakt face-to-face, więc taki normalny, taki, którego już dawno nikt nigdzie nie uprawia, ale w centrum handlowym? Please! No wiem, że ładne laski chodzą po centrach handlowych, ale to takie... płytkie! podryw pod sklepem... ('może ponieść Ci siatki?') no i nie wiem czy to on jest/był bardziej nienormalny, że chciał zawrzeć przyjaźń wiedząc o mnie tyle, ze kupuję bieliznę Triumph czy ja, bo nie umiem nawiązywać normalnych kontaktów i od nich uciekam....

wtorek, 6 września 2011

Fryzjer (nie mylić z fryzjerką)

Czasem bierze nade mną górę kobieca cząstka. No i dziś tak było... poszłam do fryzjera. Na szczęście nie bierze góry zbyt często - chodzę co trzy miesiące (co dobrze wpływa na mój budżet). Chciałabym opisać to krótko, ale chyba się nie da. Czerwona lampka powinna mi się zapalić, gdy w salonie ujrzałam dwóch fryzjerów,  żadnej fryzjerki. Styling ich włosów - ok. Kolczyki we wszystkich częściach ich twarzy mogły mi jednak dać mi do myślenia, że mogę stąd wyjść z fryzurą punka(!). Co robię ja? Siadam i grzecznie czekam, aż ten miły wyższy skończy obcinać jakąś tlenioną blondynę. I tak mijają minuty, kwadranse... OK, zaczynam się wkurzać, czas się kończy, przecieka przez palce, ostatnie kobiece pisemko dobiega końca, a ja chce iść do domu! Ale trzeba być twardym - tyle wyczekałam, w końcu się doczekam! W końcu w weekend ważna impreza rodzinna, a potem szkolenie w największej wsi Polski - Warszawie. Nareszcie! Pan prosi do myjni na stanowisko 1. Umyte, ale mocno szarpał za włosy i nie zrobił masażu... pierwszy minus - zaczynam się zastanawiać. Miałam dostać ampułkę na wypadanie włosów a on mi tylko czymś je spryskał i wsadził łeb w folię. Zaczynam się bać. Siadam i jak jakaś głupia pytam, czy może mi zrobić warstwy (sorry, nie wiem jak to się nazywa po polsku - po angielsku jest 'layers'). A on, że spoko, wysuszy włosy - wtedy będzie łatwiej. Ale widzi ilość moich włosów i ja już widzę załamanie w jego oczach (mam dużo włosów) - będzie pewnie suszył do jutra rana! Ding! Ding! Uciekaj! Suszy, suszy.. męczy się przeokropnie. Wysuszył! Zaczyna ciąć. Pierwsze cięcia super - chyba tylko zabrał mi 1cm z długości - bardzo dobrze. Ale potem wyciąga brzytwo-podobne urządzenie i zaczyna ścinać od połowy długości! Ratunku!... Na końcu byłam już poważnie załamana, choć robiłam dobrą minę do złej gry. Gość młodziutki i zmęczony, więc nie chce go dobijać, szczególnie, że podobno bolą go ręce i to jego 10 godzina pracy... jakbym ja nie siedziała po 16h w robocie! Zapłaciłam, wyszłam załamana spodziewając się, że w domu w lustrze ujrzę tragedię na trzy długości, ale jest... nieźle. Nie wiem, może ze mną jest coś nie tak, że każda większa zmiana w wyglądzie mnie tak przeraża? Kobiety przecież kochają się zmieniać, w tym też fryzury, zwykle o 180 stopni... Może po wyjściu znowu byłam informatykiem?
 Jak sięgnę pamięcią to chyba tylko 2 razy w życiu byłam zadowolona po wyjściu od fryzjera, w raz po wyjściu  z salonu, w którym byłam dziś... to wtedy przyłapał mnie ten gość... ale to historia na kiedy indziej...

Muzyczka

Muzyczka, która dziwnym trafem podoba się mnie i mojemu mężowi, kochającemu jazz w najbardziej klasycznym wydaniu. A ten oto kawałek określa: "zrobili głupi kawałek i nie udają, że jest inaczej". Oto on: http://www.youtube.com/watch?v=KQ6zr6kCPj8
I jeszcze jedna: http://www.youtube.com/watch?v=DfYwr-MWa0A
I jeszcze coś: http://www.youtube.com/watch?v=6SQCbMONdLA

poniedziałek, 5 września 2011

Na dobranoc

http://www.youtube.com/watch?v=L_b7Y16t3zw

Wampirze przesycenie

Lubię wampiry, ta tematyka zawsze mnie ciekawiła. Ale reklama kinder-bueno z wampirem w tle? To jest przegięcie! Co ma wampir wspólnego z czekoladą? No, chyba, że to czekolampir! Czy czekolada powoduje, że ludzka krew jest smaczniejsza? Wątpię! No i chyba odbiorcy tej reklamy długo musieliby myśleć na ten temat, aby ten wniosek skłonił ich do zakupu batonika. Wiem, że kobiety uwielbiają wampiry. Tajemnicze i niebezpieczne. Ale wampir podjarany czekoladką? Pussy! Poza tym co z facetami? Czy reklama nie ma trafić do mężczyzn? Gdybym była mężczyzną wymagałabym męskiej wersji reklamy! Facet i kobieta-wampir skuszona czekoladką... choć w sumie to i tak dziwne. Poza tym ten wampir na billboardzie bardziej przypomina tego z filmów z Nielsenem niż jakiegokolwiek normalnego (jak gdyby taki istniał :)).

Mój must-have 2

Dziś kolejna rzecz, bez której nie obejdę się w szafie. Słowem wstępu napiszę, że preferuję tzw. "sportową elegancję". Ale nie tę, w której dominują trzy paski sportowe obuwie na każdą okazję :) Wole uniwersalne ciuchy, które sprawdzą się i w pracy i na weekend z małymi modyfikacjami. Do takich należy opisywany wcześniej beżowy żakiet/marynarka. Dziś wspomnę także o białym longsleeve'ie, czyli o białej bawełnianej koszulce z długim rękawie o prostym kroju. Mam ich 4. Gdziekolwiek nie zaglądnąć wszyscy mówią, że must-have'm jest biały t-shirt. Ja preferuję wersje dla zmarzluchów :). Biała koszulka przyda się zawsze: pod żakiet, pod sweterek, do jeansów z ciekawym dodatkiem, pod kamizelkę a nawet pod małą czarną. Biały odbija światło, więc od razu twarz jest rozświetlona. Biel powoduje, że wyglądamy młodziej i ładniej. Polecam!

Na przystawkę

Dziś na przystawkę najlepsza scena z nowego TB, odcinek 11: http://www.youtube.com/watch?v=v1_3ozKJaQQ&NR=1

niedziela, 4 września 2011

Wystrzały

Mieszkam w małej wsi, gdzie jest resztka zamku. Ta resztka zamku przyciąga tłumy ludzi na jakieś weekendowe imprezy plenerowe. Dziś strzelają sztuczne ognie. Niby czemu? Co tu świętować? Koniec lata? Coraz gorszą pogodę? Powrót z urlopu? Początek szkoły? Litości!

sobota, 3 września 2011

Pochwal się

W mieście, w którym studiowałam, przy jednym z rond, nieopodal uczelni, na której odebrałam najlepszą szkołę życia, wisi taki billboard: "Wychodzisz za mąż? Pochwal się tym faktem na tym billboardzie!" Zawsze, gdy tamtędy przejeżdżam zastanawiam się czy ktoś się rzeczywiście na to zdecyduje. I tak wisi sobie tam już ten billboard bez żadnego anonsu chyba jakiś rok... Swoją drogą jaki emocjonalny ekshibicjonista decydowałby się na coś takiego?

piątek, 2 września 2011

Soooookeh!

Wszyscy wiedzą, że od dziecka fascynowało mnie wszystko co dotyczy wampirów. Dziecko pop-kultury. Cóż, każdy ma jakąś rysę na życiorysie. Ale chciałam zauważyć, że ostatnia scena z 4x10 odcinka TrueBlood, czyli wampiry w skórach i z bronią w ręku to szczyt moich marzeń o amerykańskim obrazie tych stworzeń. Absolutely epic! Człowiek tylko czeka, aż Neo wyskoczy gdzieś z boku... http://www.youtube.com/watch?v=8eOSm7B-qII

Oj Młody!

Mamy w pracy kolegę, którego różnie przezywamy. Dla potrzeb tego posta wykorzystajmy jedno z jego przezwisk - Młody. Siedzimy sobie w robocie, po uszy w gównie jak co dzień no i jak tradycja nakazuje nasza, w piątek trzeba pogadać o seksie. Więc rozmyślamy nad tematem. "Czy seks małżeński różni się od tego przed ślubem?" Jeden kolega mówi, że lepszy, drugi też, ja też no i dodaję, że mój mąż zauważył, że jestem bardziej rozluźniona... no i Młody skojarzył to tylko w jeden sposób... a przecież chodziło o rozluźnienie psychiczne!

Wybieram, przebieram.

Bo chcę kupić. Kupić dobrze. Kupić za rozsądną cenę. I żeby się mną sprzedawca dobrze zajął (no nic tam sobie nie wyobrażać!). A co chcę kupić? Zbiornik na deszczówkę.

czwartek, 1 września 2011

Przeprosić chciałam...

I tak nikt nie czyta, więc czuję się, jakbym pisała pamiętnik, co zawsze ewidentnie kojarzyło mi się z gadaniem do siebie. Ale starzeję się, coraz częściej gadam do siebie, więc i bloga piszę... ale chciałam za coś przeprosić... aaaha! no więc przepraszam za brak interpunkcji. W postach. Piszę zwykle wieczorem, a wtedy już prawie nic nie widzę...

Cytat z Kominka

Cytat z kominka ładnie komponujący się z całymi wypocinami połowy ludzkości (w tym moimi) o modzie i sztuce (prze/u)bierania: "Ufam tylko tym kobietom, które widziałem nago"

Chciałam się pochwalić

Kolega (młodszy, chciałam zauważyć) powiedział mi dziś, że dobrze wyglądam w rurkach, które zakupiłam. To było miłe i potwierdziło trafność mojego wyboru. Przy tej okazji nie można też pominąć faktu iż wczoraj inny kolega (tym razem starszy, choć nie wiem czy to ważne w jakim kto jest wieku) zauważył (nie jako jedyny), że mam ładną marynarkę - taką chabrową:) To tez było miłe:)

Kolejne zakupy...

Trzeba będzie nazbierać pieniążki na nowe oxfordy:
http://www.e-rylko.com/produkt/w9tl1t3_y79/1534/cat/41/c/0/r/0/k/0/pp/60

Mój must-have

Wiele jest opisywanych wszędzie must-have'ów. Ołówkowa spódnica, mała-czarna, biała bluza i tak dalej trele morele...
Dziś o tym, co ja uważam za must-have. Beżowa marynarka lub żakiet! Absolutnie dla mnie idealne rozwiązanie na każdy dzień, i do biura i na zakupy z białym t-shirtem i jeansami. Baletki czy szpilki - zależy od stroju. Taki, jak to mówi SongBirdDiva, casual-chic :) Naturalny kolor pasuje do wielu karnacji i kolorów włosów. Pasuje też do wielu kolorów. Kiedy nie mam czasu, nie chce mi się myśleć - to jest bezpieczne rozwiązanie.

środa, 31 sierpnia 2011

Tego nie rozumiem...

Niewiele wiem o modzie, mam tylko nadzieję, że o dobrym smaku więcej. Dziś zobaczyłam coś, czego nie umiem zrozumieć. Pracuję w dużej korporacji, w dużym budynku, gdzie pojawia się dużo różnistych osób. No i przechodzi koło mnie dziś zadbana kobieta w takiej letniej, prawie indyjskiej zwiewnej spódnicy do kostek w kolorze białym. Bardzo ładna spódnica, lubię patrzeć na takie, bo sama w długich jakoś się sobie nie podobam. No więc przenoszę spojrzenie od dołu do góry i doznaję osłupienia widząc jak spod tej ślicznej zwiewnej spódnicy prześwitują czarne stringi. Masakra!

wtorek, 30 sierpnia 2011

Okazje... i korzystanie z nich

Nigdy nie kupowałam w H&M, bo zawsze jak tam wchodziłam to przerażała mnie ilość rzeczy, ich stan (pogięte, zniszczone) oraz straszny bałagan w sklepie. Pół roku temu przekonałam się do legginsów, kupując je w tym sklepie i już teraz czasem do niego zaglądam. Zagryzam zęby na bałagan i kiepski wygląd ubrań i szukam czegoś fajnego. I tak np. dziś jeansy w H&M były o 40zł tańsze. Ucieszyłam się bo, jak nigdy, znalazłam rurki w ciemnym granacie, akurat na mnie (jestem dość wysoka). Więc mam dodatkowe oprócz 3 par z Zary fajnych jeansów!

sobota, 27 sierpnia 2011

To ciekawe...

To ciekawe jak czasem stoję rano przed moją szafą nie mogąc wpaść na dobry pomysł względem mojego wyglądu. Siadam wtedy załamana na łóżku, patrząc na szafę, ale nie jestem załamana tym, że nie mogę nic wymyślić. Jestem załamana tym, jak bezsensownie tracę czas. Dlatego zainspirowana jakimś wywiadem z jedną z polskich aktorek, czytając o jej sposobie na ten sam problem postanowiłam, że w niedzielny wieczór, kiedy jeszcze mam wolny umysł, będę szykować pięć kolejnych strojów na pięć kolejnych roboczych dni. Pięć zestawów, aby jedynie otworzyć szafę i wyjąć. Jaka oszczędność czasu! Muszę się przyznać, że sama też myślałam o tym wcześniej, ale stwierdziłam, że jest to jakieś ultrapraktyczne i mało kobiece. Byłam głupia. To najlepsze rozwiązanie.

wtorek, 23 sierpnia 2011

Krótko

Dziś jestem zmęczona, ale lekturę modową należy dalej analizować więc napisze tylko, że z całej strony 24 wspomnianego wcześniej magazynu chciałabym mieć tę torbę srebrną. I na tym koniec bo chyba tylko bym chciała, a na pewno nie kupię! Pierwszy powód jest błahy - nie mam kasy na takie pierdoły, a drugi taki, że chyba nie koniecznie pasuje do mojego niby-stylu :) Dobranoc

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Się pochwalę...

Kupiłam must-have z każdej gazety modowej i bloga Kasi Tusk :) A mianowicie cieliste szpilki. Ładne, klasyczne. To prawda, że pasują do wszystkiego. Prawie tak samo jak czarne i czerwone :P Najważniejsze, że są wygodne, bo ja mam halluksy i bolą mnie stopy w szpilach. Dodam zdjęcie. Może :)

Lektura niemodnej

Jak każda niemodna i nieobyta muszę się dokształcać. Oprócz filmików na youtube oraz artykułów na portalach modowo-podobnych trzeba mieć lekturę do poduszki. No więc wydałam 4,50 na gazetę HOT (cHolernie OTumaniająca). Mam kilka słów komentarza. Ale zrobię to systematycznie - jak na absolwenta technicznego kierunku przystało :P

Na początek:
strona 11 - o garniturach i ich potrzebie. No oczywiście już wiem od jakiegoś czasu (nauczyłam się z wielu lektur), że muszę sobie kupić garnitur męski, ale taki dla kobiet. Znaczy się po naszemu żakiet i spodnie w komplecie, mniej lub więcej. Jasne, już raz kupiłam, w Zarze, tylko jakoś mam taki wielki w nim brzuch, bo spodnie są dziwnie szyte w tym sklepie, że ubieram tylko w siarczyste mrozy, bo jest z wełny ten garnitur, a brzuch zakrywa wtedy gruba warstwa swetrzyska.
strona 13 - 'antymini' czyli kupuj spódnicę za kolano, ale taką "przy ciele". Się zobaczy, jak będzie na mnie leżeć :)
strona 17 - kratka - jeeeej! mam spodnie w kratkę - będę modna! To nic, że noszę je od 3 lat. Są takie klasyczne beżowe z delikatną brązowo-rudą kratką, do tego kremowa bluzeczka i żakiecik, albo ciemnobrązowy sweter i mój standardowy minimalny zestaw na pierwsze chłody gotowy.
strona 19 - o nie, co to to nie! cekinów nie zniosę!
strona 20 - czarny króluje. To dobrze, w czerni przez całą zimę wyglądam na jeszcze bledszą i wymarniałą niż jestem. Z czarnym ubraniem bladej dziewczyny kojarzy mi się wyprawa mojej również bladej kuzynki na imprezę Halloween - czarna stylizacja, blada cera i efektowny makijaż. Efekt? Podbiega do niej zakonnica i mówi "Pamiętaj dziecko - Pan Jezus Cię kocha!"
strona 22 - wzór geometryczny - i znowu jeeej! Będę modna! Ostatniej zimy w Solarze wydałam ogromną sumę pieniędzy na piękną wełnianą sukienkę w kolorowe szersze i węższe jesienne paski. Noszę ją z intensywnie fioletowymi grubymi rajstopami i brązowymi oficerkami. Geometria? Jest! Jesienne kolory? Są! Jupiii!

Jak na początek czytania przez nieoczytaną takiej skomplikowanej gazety to jest super. Może jutro dalsze strony?

A wy macie coś modnego? :P

Aha, jeszcze coś...

Blogi o modzie są kolorowe, ale w informatyce wszystko w końcu sprowadza się na samym dole do zer i jedynek, inaczej prawy i fałszu czyli bieli i czerni, tak jak na spodzie każdego ubrania jest bielizna, którą pokazuję w najważniejszym momencie. Więc dlatego blog ma na chwilę obecną takie kolory. I to nie jest żałoba :)

Od czegoś trzeba zacząć

Kiedyś nosiłam dżinsy i adidasy, ale ten czas minął. Potem kiedyś nosiłam glany i czarny długi płaszcz, ale tego już też nie robię. Potem uważałam, że najlepszy w ubiorze jest ascetyzm. Ale zmieniłam zdanie i od pół roku zaczynam się zastanawiać "Czym jest dla mnie moda?". Może spisując moje przemyślenia uda mi się znaleźć na to pytanie odpowiedź.